Archiwum luty 2004


lut 07 2004 Sagitta Black - co sie wydarzylo zanim trafiłam...
Komentarze: 0


Nazywam sie Sagitta* Black. Jestem zwykla pietnastolatka... zwykla? nie! Jestem czarownica. Nie do konca kwalifikowaną, wciaz sie ucze. Przez ostatnie cztery lata studiowalam magie w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Szwajcarii - Equulunus. Bylam wychowywana przez ojca, poniewaz moja mama umarla przy porodzie, nigdy jej nie poznalam ale wiem ze jestem do niej bardzo podobna. Mam wiele jej zdjec. Byla bardzo piekna kobieta - Dlugie, piekne lsniace blond wlosy opadaly jej na ramiona. Zupelnie jak mi. Tylko ze moim wlosom dosc duzo brakuje do idealnej gladkosci - byc moze dlatego ze sama malo znajac sie na upiekszajac magii probowalam zrobic fryzure "powiewy i podmuchy" z modnej gazety dla dziewczyn " Uroki dla Uroczych Nastolatek"... Wracajac do wygladu. Mam duze zielone oczy - sa bardzo charakterystyczne: w srodku sa prawie seledynowe a na zewnatrz mocno znacza sie ciemnozielone obramowki. Pelno zebow w malych ustach, ktore w usmiechu rozciagaly sie do niesamowitych rozmiarow. Jednak coraz rzadziej mozna bylo na mojej twarzy zobaczyc usmiech. Spowaznialam, sposepnialam a to wszystko przez jedno wydarzenie ktore mialo miejsce w Szwajcarii. *** Jak wiadomo Szwajcaria slynie na calym swiecie ze swoich bankow i wszystkie kraje powierzaja im gigantyczne sumy pieniedzy. Jest to istny raj dla biznesmenow oraz dla.... zlodzieji. Ci drudzy maja naprawde ciezko. Jest ich tu pelno jednak nigdy tu nie doszlo do zadnej kradziezy na skale wieksza od kilku chlebow. To dzieki zabezpieczeniom w bankach, zakleciom pochodzacym z roznych cywilizacji... Jednak znalezli sie kolejni żądni pieniedzy. Tym razem nie chciali dzialac sami. Wybrali sie na wschod - w gory, bez problemu odnalezli tlumnie zyjace tam olbrzymy i trolle. Rzucili na nie Imperiusa i sprowadzili do Zurychu. Zapomnieli jednak o bardzo waznej rzeczy. Skora olbrzymow oraz trolli jest zupelnie inna niz ludzka i to wlasnie zapewnia odpornosc na zaklecia. Tuz po sprowadzeniu do Zurychu - na ulice wielkiego czarodzieja, poprzedniego szwajcarskiego ministra magii Alfonsa de Cuarona - olbrzymy oraz trolle zaczely uwalniac sie od zaklecia Imperiusa i zamiast kierowac sie w strone Centralnego Czarobanku ruszyly na Magiczne Centrum Handlowe. Ludzie w panice zaczeli uciekac we wszytkich kierunkach. Chociaz niektorzy doznali naglego przyplywu bohaterstwa.. m.in Mick Davos - kioskarz wybiegl tuz przed jednego z wielu trolli i rzucil zaklecie RETICULUM - byc moze zadzialalo by poproawnie gdyby nie to ze bylo wypowiadane w ogromnych pospiechu i stresie. Zamiast ogromnej sieci, ktora miala oplesc cale stworzenie z rozdzki wystrzelila mala siatka ktora oplotla twarz trolla. A ten pozbawiony jakiegokolwiek obrazu z zewtnatrz, z zaslonietymi oczami zaczal wymachiwac swoimi ogromnymi łapami i maczuga we wszytstkich kierunkach. Na nieszczescie trafil z ogromnym impretem w sredniej wysokosci bydenek z mala kopuła - w ambasade angielska. Ambasadorzy zostali w blyskawicznym tempie ewakuowani z miejsca wypadku. Ogolny stan pracownikow ambasady i wszytkich przebywajacych tam byl dobry. Przewazaly drobne stluczenia, zlamania, zadrapania... jednak byla jeszcze jedna grupa osob, ktora miala mniej szczescia. Moj ojciec - Konstancjusz Black - wspaniala czlowiek ,znany i lubiany polityk i ambasador zmarl w drodze do szpitala magicznych zranien i naglych wypadkow sw. Arsena kilka przecznic dalej, jego asystenci wciaz walczyli o zycie.... przezyli. Zmarla TYLKO JEDNA OSOBA... i TO WLASNIE MOJ OJCIEC.... Jesli chcecie wiecej sie dowiedziec o tym wydarzeniu to nie bedziecie mieli raczej problemu z otrzymanie rzetelnej informacji... Prorok codzienny umiescil o tym artykul, wszytkie szwajcarskie gazety o tym pisza... Otrzymuje mnostwo kondolencji, to jest straszne - wiem ze on juz nie wroci ale jakos sie usmiecham sama do siebie, do jego zdjecia i mowie: "no widzisz tatku jednak o tobie pamietaja... pewnie by sie smial, zawsze sie smial"... ja juz chyba nie potrafie. Najgorsze jest to ze zostalam sama na swiecie. Wspolpracownicy taty zalatwiaja zebym trafila do Londynu do mojej rodziny a nie do sierocinca.

******NO COZ... JESTEM SIEROTĄ CZY TEGO CHCE CZY NIE******

Od kilku dni mieszkam w Anglii, w Londynie. Na dosc ladnej ulicy tylko jak ona sie nazywa? Granmail? Grunwald? Grimauld? Jakos tak Place 12 ogromnej willi u mojego wuja Phoeba Blacka - brata taty - i jego rodziny. Wogole mi sie tu nie podoba. Wszyscy w tym domu sa nawiedzeni!! Wszyscy maja swira na pukcie czystej krwii... to jest po prostu zenujace (pewnie jakby w mojej rodzinie byl mugol, charlak albo inny czarodziej na przyklad co zwiazal sie z mugolem to nie wzieliby mnie pod swoj dach). Czytajac gazete - tu jest popularny dziennik "Prorok codzienny", wiec czytajac go sprawdzaja najpierw kto napisal dany artykul, pozniej analizujac jego pochodzenie a na koncu czytaja jesli zostanie to stwierdzone przez tak jak to mowie: "komisje rodzinną" w ktorej sklad wchodza - wujek Phoeb, ciotka Mensa , ten mlody Regulus i... nie Syriusz nie. Syriusz jest inny. Jest chyba jedyna normalna osoba w tym domu - oprocz mnie. Tylko on nie wazelinuje mi co krok szczerzac jak reszta rodziny zeby. Widze ze chce sie odseparowac od reszty rodziny, odlaczyc sie od typu ich myslenia ze czysta krew jest lepsza. Za to go lubie. Reszta rodziny raczej nie.... Szczegolnie matka. Nie rozumiem jak to mozliwe, ze matka moze nie kochac swojego syna... Nie kochac? Ona po prostu sie nim brzydzi... co o tym myslec?

*imię Sagitta -Strzała, gwiazdozbiór     *Phoeb i Mensa to tez nazwy gwiazdozbiorów -sprawdzie co znacza :D

sagitta_black : :